RECENZJA "SZÓSTA KLEPKA"


Tytuł: Szósta klepka
Autor: Małgorzata Musierowicz
Ilość stron: 190 
Wydawnictwo: AKAPIT PRESS


Dziś o książce z czasów tak zamierzchłych, że dla współczesnych nastolatków wydawać się mogą czymś zupełnie fikcyjnym, niepojętym, niewyobrażalnym i trącącym prehistorią. Nie ukrywam jednak, że i dla mnie, urodzonej na początku lat dziewięćdziesiątych, jest to historia rozgrywająca się w zupełnie innej epoce, co zupełnie nie umniejsza jej wartości literackiej, a wręcz przeciwnie, nadaje pewien wyjątkowy smaczek czytelniczy i pozwala młodszym pokoleniom na poznanie realiów, w jakich żyli ich rodzice czy też dziadkowie.

Szósta klepka, bo właśnie o tej książce mowa, otwiera cykl powieści dla młodzieży - Jeżycjada, autorstwa Małgorzaty Musierowicz. Pisarka zabiera czytelnika w podróż w czasie do roku 1975, a więc czasów PRL-u, bez smartfonów, playstation, McDonalda i dostępu do sieci. Właśnie w tych jakże nieludzkich warunkach już od pierwszych stron stajemy się świadkami perypetii wielopokoleniowej rodziny Żaków: dziadka, ciotki samotnie wychowującej sześcioletniego urwisa, ojca rodziny - inżyniera Żaka, jego żony - zapalonej rzeźbiarki, sióstr Żak - Julii - powabnej, a przy tym niesłychanie leniwej studentki sztuk pięknych oraz Cesi, zwanej przez bliskich Cielęciną - zakompleksionej licealistki, walczącej o przetrwanie w okrutnym świecie pełnym niesprawiedliwości i  żyjącej w cieniu starszej siostry. To głównie wokół niej kręci się akcja Szóstej klepki. Poprzez niepewną siebie nastolatkę:

"Celestyna Żak wyrabiała w sobie bowiem silną wolę, wychodząc z założenia, że skoro już nie jest ładna, to przynajmniej powinna być godna szacunku. Choćby tylko swojego."

poznajemy codzienne domowe zwyczaje niezwykle sympatycznej Poznańskiej rodzinki. Stajemy się świadkami ich radości, smutków, problemów. Przeżywamy codzienność egzystencji w Polsce Ludowej: zakupy na kartki, stanie w niekończących się kolejkach. Przechadzamy się uliczkami Poznania, zaglądamy do kiosków RUCHu, poznajemy zwyczaje ówczesnej młodzieży oraz odkrywamy, co królowało na polskich stołach i że jajecznica na każdy posiłek dnia niejednokrotnie ratowała żołądki wygłodniałych Żaków. Przede wszystkim jednak, stajemy się świadkami dość skomplikowanej, pierwszej miłości głównej bohaterki, która:

"Uważała, że jest beznadziejnie brzydka, a co gorsza, brzydka brzydotą banalną, odstraszającą, prozaiczną i rzeczową."

Szósta klepka to pozycja, po którą niewątpliwie warto sięgnąć bez względu na wiek. Czytać będzie sie dobrze zarówno starszemu pokoleniu, które może na łamach powieści odbyć sentmentalną podróż do czasów swojej młodości, jak i młodzieży, gdyż problemy poruszane w książce są uniwersalne i dotykają każdego młodego człowieka, poza tym jest to fajna okazja, aby dowiedzieć się jak wyglądało życie sprzed ery Internetu. Musierowicz ma niezwykły dar pisania zabawnie i wywoływania uśmiechu na twarzach czytelników. Polecam serdecznie nie tylko dziewczętom.

Moja ocena książki
★★★★★★★★★★

Mieliście okazję spotkać się z twórczością Małgorzaty Musierowicz? Co sądzicie o Jeżycjadzie?

RECENZJA "ESESMAN I ŻYDÓWKA"


Tytuł: Esesman i Żydówka
Autor: Justyna Wydra
Ilość Stron: 280
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

II wojna światowa niewątpliwie odcisnęła na kartach historii krwawe piętno. Nie dziwi więc fakt, że tematyka wojny poruszana jest w literaturze nader często. Ogrom i bestwialstwo minionych wydarzeń pozostają żywe w umysłach ludzi przede wszystkim, dzięki żyjącym naocznym świadkom z tamtego okresu i ludziom, którzy postanowili te krwawe dla świata doświadczenia przelać na papier. Są to zwykle przerażające opowieści o strachu, walce o przetrwanie, głodzie i okrucieństwie. Opowieści o wszystkich tych przeżyciach, które definiują II wojnę światową jako piekło na ziemi. Niewiele jest jednak książek, które opowiadałyby o miłości w czasach niemieckiej okupacji. Książek o miłości esesmana i Żydówki. O miłości kata do ofiary.

Z załtłoczonego wagonu pociągu pędzącego wprost w ramiona śmierci, do Oświęcimia, wyskakuje Debora, młoda Żydówka. W pogoń za nią ruszają niemieccy żołnierze z psami tropiącymi. Poturbowanej, rannej dziewczynie cudem udaje się wymkąć i ukryć w pobliskim lasku. Wycieńczona pogonią i strachem, u kresu wytrzymałości próbuje odzyskać utracone w czasie ucieczki siły. Kiedy po chwili dostrzega niemiecki mundur i wpatrujące się w nią stalowoszare oczy, jej serce zamiera. I na tym historia mogłaby się niewątpliwie zakończyć, ale ma ona swój ciąg dalszy. Nie zawsze prosty i przewidywalny, ale toczy się on ku wspólnemu przezaczeniu dwojga ludzi. Przeznaczeniu, które ma wielokrotną sposobność zostać przerwane i zaprzepaszczone z powodu strachu, dumy, złości i okrutnych okoliczności wojny. Czym jednak byłoby przeznaczenie, jeśli dałoby się tak po prostu zdusić?

Autorka powieści wybiega poza schematy. Porusza temat, o którym się nie mówi. Kreśli fikcyjną historię, która jednak mogła się wydarzyć. I ja czytając jej książkę mam nadzieję, że się wydarzyła. Nie znajdziecie w niej ckliwego wpadania sobie w ramiona, przerysowanego romansu pełnego miłosnych uniesień, ale na pewno znajdziecie rodzącą się i dojrzewającą miłość, silniejszą niż hitlerowski terror. Książka o tym, że miłość jest siłą potrafiącą dogłębnie zmienić człowieka, niesie nadzieję, ale też o tym, że nie każdy, komu wciśnięto broń w dłoń jest zimnokrwistym mordercą. Piękna historia, która na długo pozostanie w mojej pamięci. Serdecznie polecam.


Moja ocena książki:
★★★★★★★★★★

Recenzja "Ania z Zielonego Wzgórza"


Tytuł: Ania z Zielonego Wzgórza
Autor: Lucy Maud Montgomery
Ilość stron: 399
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Niektóre książki zaczyna doceniać się wraz z upływem lat. Tak było w moim przypadku z wieloma lekturami szkolnymi. Nie lubiłam ich, wydawały się zbyt toporne, nieciekawe, narzucone przez nauczyciela i czytane w pośpiechu. Dziś, uśmiecham się do siebie mimowolnie na to wspomnienie, tym bardziej, że moja ukochana Ania, też nie zajmowała szczególnego miejsca w moim sercu. Lata szkolne minęły, a ja sięgnęłam po książkę Montgomery raz jeszcze i przekonałam się, że do niektórych pozycji trzeba dojrzeć. Nawet jeśli są to historie pisane z myślą o dorastającej młodzieży.

Maryla i Mateusz Cuthbertowie są starzejącym się rodzeństwem coraz poważniej myślącym o adopcji chłopca do pomocy w gospodarstwie. Ich spokojne, wiejskie życie zostaje dosłownie wywrócone do góry nogami, kiedy oczekiwany chłopiec okazuje się być chudą, piegowatą jedenastolatką z burzą rudych włosów, głową w chumrach i tysiącem pomysłów, które zawsze kończą się mniejszą lub większą katastrofą. Surowa Maryla decyduje się natychmiast oddać dziecko z powrotem do przytułka. Jaki będzie finał tej historii? Czy skrzywdzona przez los, osierocona marzycielka znajdzie szczęście i swoje miejsce na ziemi?

Niezwykle ciepła i ponadczasowa opowieść o dorastaniu, przyjaźni, miłości i marzeniach, która pomimo upływu ponad stu lat od daty wydania, pozostaje nieśmiertelna i doskonale znana czytelnikom na całym świecie. Co sprawia zatem, że książki Lucy Maud Montgomery na stałe wywalczyły sobie miejsce w kanonie literatury? Co takiego kryje się w małej, osieroconej, fikcyjnej dziewczynce ciągle myślącej o niebieskich migdałach, że czaruje ona kolejne pokolenia niezmiennie w ten sam sposób? Zadawałam sobie te pytania po skończeniu lektury i nie mam najmniejszych wątpliwości, co do fenomenu Ani.

Powieść Montgomery bazuje na realiach dnia codziennego w małym, cichym miasteczku Avonlea na Wyspach Księcia Edwarda. Autorka ukazuje czytelnikowi życie mieszkańców, ich problemy, radości smutki i wzajemne relacje. Stworzyła bohaterów z krwi i kości. Typowych mieszkańców małego miasteczka, wścibskich i ciekawskich, wtykających nos w cudze sprawy, jak chociażby postać Małgorzaty Linde, ale też ludzi, którzy żyjąc w społeczności gotowi są pomóc sobie w każdej sytuacji. To książka o dziecku, którego cząstkę można odnaleźć w każdym z nas. O marzeniach, nadziejach, dorastaniu, przyjaźni, pierwszej miłości w całej swojej niewinnej postaci. Właśnie dlatego to książka idealna dla dorosłych. Pozwala cofnąć się w czasie, zwolnić tempo i przypomnieć sobie jak to jest być dzieckiem, a dzisiejszym dzieciakom pokazać, że i bez komputera, internetu i smartfonów można było przeżywać niesamowite przygody. 
       
Moja ocena książki:


★★★★★★★★★★


Jesteście fanami Ani? Jakie jest wasze zdanie na temat twórczośći Montgomery?

Recenzja "Modlitwa o lepsze dni"


Tytuł: Modlitwa o lepsze dni
Autor: Jennifer Clement
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: MUZA S.A

Każdy lubi sobie czasem ponarzekać, że coś mu w życiu nie wyszło, że za ciepło, za zimno, że w kraju bieda i patologia, że wszystko takie szare i nijakie. I ja tak mam. W sztuce zwanej życiem często gram gbura z nosem spuszczonym na kwintę, szczególnie w gorsze dni. Książka Jennifer Clement uświadomiła mi jednak, jak bardzo powinnam być wdzięczna za tak trywialne rzeczy, jak możliwość wyjścia rankiem do sklepu po bułki, bez obaw, że ktoś strzeli mi prosto w głowę, gdy tylko przekroczę próg swojego mieszkania.

W Meksyku w stanie Guerro bez śladu śladu znikają młode kobiety i dziewczęta. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, co się z nimi dzieje. Są uprowadzone przez kartele narkotykowe i zmuszane do prostytucji lub szmuglowania narkotyków do Stanów Zjednoczonych. W odciętej od cywilizacji i pozbawionej dostępu do edukacji i medycyny wiosce, matki szpecą swoje córki obcinając im włosy, malując zęby na czarno, przebierając za chłopców i ukrywając w wykopanych przez siebie dziurach w ziemii, aby tylko uchronić je przed konsekwencjami, jakie niesie ze sobą bycie kobietą w tej zapomnianej przez wszystkich w krainie.

Brutalna i krwawa rzeczywistość mieszkańców ukazana jest oczyma Ladydi, dziewczynka, której dzieciństwo wypełnia alkohol, narkotyki, zakopywanie znalezionych na drodze ciał zamordowanych przez gangi mężczyzn oraz strach nie tylko o siebie, ale przede wszystkim strach o najbliższych. Autorka przybliża czytelnikowi problem rodzin rozdzielonych przez konieczność nielegalnego zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych po to, by utrzymać najbliższych. Ukazuje codzienność i realia życia kobiet w meksykańskich więzieniach, zwraca uwagę na poczynania policji, które niewiele wspólnego mają z działaniem w obronie prawa, ale przede wszystkim opowiada o utraconej przedwcześnie dziecięcej niewinności.

Modlitwa o lepsze dni to opowieść ciężka, szokująca i drastyczna, która ukazuje życie ludzi we współczesnym Meksyku. Porusza ogromy problem handlu kobietami, przemytu, gangów narkotykowych i ludzi zdanych wyłącznie na siebie, którzy starają się jakoś przetrwać pozostawieni sami sobie w tym piekle na ziemii. Książka na pewno przypadnie do gustu każdemu, kto nie boi się trudnych tematów i ciężkiej lektury, każdemu kto lubi realistyczne przedstawienie świata wraz z jego najciemniejszą stroną.

Moja ocena książki:

★★★★★★☆☆☆☆


Czytaliście? Jakie jest Wasze zdanie? Jakie wrażenia?

PROLOG || Książki w moim życiu.


Literatura w moim życiu obecna jest od zawsze. Wypełniała dzieciństwo za sprawą mamy, która zapoczątkowała najpiękniejszą przygodę mojego życia ucząc mnie alfabetu, czytając do snu, zabierając do biblioteki i kupując serię książeczek dla dzieci "Już czytam", na którą zawsze czekałam ogromnie się niecierpliwiąc.

W szkole podstawowej, osobą, która otworzyła przede mną świat literatury na nowo, była moja nauczycielka edukacji początkowej. Potrafiła opowiadać o książkach tak, że odnosiło się wrażenie czegoś magicznego, wspaniałego, euforycznego i nieskończonego. Od tamtej pory biblioteka szkolna nie miała przede mną żadnych tajemnic, a fikcja literacka pochłaniała mnie jeszcze bardziej, dostarczając wspaniałej zabawy. Dziś nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie czytać. Pozbawić się przyjemnośći kartkowania magicznie zapisanych stron ciągle pachnących drukarnią. Mimo tego, że czasy szkoły mam już dawno za sobą, uwielbiam powracać do książek z tamtego okresu i chętnie sięgam po literaturę dziecięcą i młodzieżową. Dziś mieszkając poza granicami Polski i nie mając możliwości nabycia książek, które chciałabym przeczytać, mama jest moim najwspanialszym książkowym zaopatrzeniowcem, który nieustannie obdarowuje mnie nowymi pozycjami i sprawia, że na mojej twarzy bezustannie gości szeroki uśmiech, za co serdecznie jej dziękuję. 

najnowsze posty

Czytomnia na Facebook'u