Recenzja "Modlitwa o lepsze dni"


Tytuł: Modlitwa o lepsze dni
Autor: Jennifer Clement
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: MUZA S.A

Każdy lubi sobie czasem ponarzekać, że coś mu w życiu nie wyszło, że za ciepło, za zimno, że w kraju bieda i patologia, że wszystko takie szare i nijakie. I ja tak mam. W sztuce zwanej życiem często gram gbura z nosem spuszczonym na kwintę, szczególnie w gorsze dni. Książka Jennifer Clement uświadomiła mi jednak, jak bardzo powinnam być wdzięczna za tak trywialne rzeczy, jak możliwość wyjścia rankiem do sklepu po bułki, bez obaw, że ktoś strzeli mi prosto w głowę, gdy tylko przekroczę próg swojego mieszkania.

W Meksyku w stanie Guerro bez śladu śladu znikają młode kobiety i dziewczęta. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, co się z nimi dzieje. Są uprowadzone przez kartele narkotykowe i zmuszane do prostytucji lub szmuglowania narkotyków do Stanów Zjednoczonych. W odciętej od cywilizacji i pozbawionej dostępu do edukacji i medycyny wiosce, matki szpecą swoje córki obcinając im włosy, malując zęby na czarno, przebierając za chłopców i ukrywając w wykopanych przez siebie dziurach w ziemii, aby tylko uchronić je przed konsekwencjami, jakie niesie ze sobą bycie kobietą w tej zapomnianej przez wszystkich w krainie.

Brutalna i krwawa rzeczywistość mieszkańców ukazana jest oczyma Ladydi, dziewczynka, której dzieciństwo wypełnia alkohol, narkotyki, zakopywanie znalezionych na drodze ciał zamordowanych przez gangi mężczyzn oraz strach nie tylko o siebie, ale przede wszystkim strach o najbliższych. Autorka przybliża czytelnikowi problem rodzin rozdzielonych przez konieczność nielegalnego zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych po to, by utrzymać najbliższych. Ukazuje codzienność i realia życia kobiet w meksykańskich więzieniach, zwraca uwagę na poczynania policji, które niewiele wspólnego mają z działaniem w obronie prawa, ale przede wszystkim opowiada o utraconej przedwcześnie dziecięcej niewinności.

Modlitwa o lepsze dni to opowieść ciężka, szokująca i drastyczna, która ukazuje życie ludzi we współczesnym Meksyku. Porusza ogromy problem handlu kobietami, przemytu, gangów narkotykowych i ludzi zdanych wyłącznie na siebie, którzy starają się jakoś przetrwać pozostawieni sami sobie w tym piekle na ziemii. Książka na pewno przypadnie do gustu każdemu, kto nie boi się trudnych tematów i ciężkiej lektury, każdemu kto lubi realistyczne przedstawienie świata wraz z jego najciemniejszą stroną.

Moja ocena książki:

★★★★★★☆☆☆☆


Czytaliście? Jakie jest Wasze zdanie? Jakie wrażenia?

PROLOG || Książki w moim życiu.


Literatura w moim życiu obecna jest od zawsze. Wypełniała dzieciństwo za sprawą mamy, która zapoczątkowała najpiękniejszą przygodę mojego życia ucząc mnie alfabetu, czytając do snu, zabierając do biblioteki i kupując serię książeczek dla dzieci "Już czytam", na którą zawsze czekałam ogromnie się niecierpliwiąc.

W szkole podstawowej, osobą, która otworzyła przede mną świat literatury na nowo, była moja nauczycielka edukacji początkowej. Potrafiła opowiadać o książkach tak, że odnosiło się wrażenie czegoś magicznego, wspaniałego, euforycznego i nieskończonego. Od tamtej pory biblioteka szkolna nie miała przede mną żadnych tajemnic, a fikcja literacka pochłaniała mnie jeszcze bardziej, dostarczając wspaniałej zabawy. Dziś nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie czytać. Pozbawić się przyjemnośći kartkowania magicznie zapisanych stron ciągle pachnących drukarnią. Mimo tego, że czasy szkoły mam już dawno za sobą, uwielbiam powracać do książek z tamtego okresu i chętnie sięgam po literaturę dziecięcą i młodzieżową. Dziś mieszkając poza granicami Polski i nie mając możliwości nabycia książek, które chciałabym przeczytać, mama jest moim najwspanialszym książkowym zaopatrzeniowcem, który nieustannie obdarowuje mnie nowymi pozycjami i sprawia, że na mojej twarzy bezustannie gości szeroki uśmiech, za co serdecznie jej dziękuję. 

najnowsze posty

Czytomnia na Facebook'u